czwartek, 8 października 2015

Wyjaśnienie

Miałam już dzisiaj nie pisać ale chyba jednak powinnam. Wielu moich znajomych nie wiedziało o mojej chorobie, i są zaskoczeni. Domyślam się, że czytają to również osoby, które mnie nie znają więc dodam jeszcze jeden wpis o historii mojej choroby.




Do lutego tego roku żyłam w błogiej nieświadomości, nie zdając sobie sprawy że za chwilę zmieni się całe moje życie. Wiedziałam,że jestem w grupie ryzyka ze względu na obciążenie genetyczne ale mimo to zaniedbywałam kontrolne badania, żyłam w biegu , szara codzienność jak praca, dom, dzieci. Gdzieś w podświadomości czułam, że kiedyś zachoruję i może dlatego nie robiłam badań systematycznie, nie chciałam wiedzieć, bałam się. Ale w pewnym momencie poczułam, że coś jest nie tak a mimo to nic z tym nie zrobiłam. Przed urodzinami mojego syna w lutym sama zbadałam sobie piersi, to jedyne badanie jakie robiłam sobie często,i jak się potem okazało jednak zbyt rzadko. Wymacałam guzek, przestraszyłam się. Wiedziałam, ze to rak. Skąd? Nie wiem, po prostu wiedziałam, byłam tego pewna.
 Poszłam do lekarza, zrobiłam usg piersi, lekarka znalazła 2 guzki. Przed usg musiałam jednak przetrwać kilka dni w panicznym strachu, przedstawiając sobie najgorsze scenariusze. Syn miał urodziny, byli goście a ja miałam ochotę uciec. Musiałam udawać, ale wydaje mi się że miałam swoje przerażenie i niepokój wymalowane na twarzy.

Po Usg wszystko potoczyło się w miarę szybko, biopsja, mammografia, kolejna biopsja, konsultacje i operacja. Okres ten nazywam zawieszeniem. Bo całe moje życie stanęło w miejscu, byłam jak lunatyk. Nie potrafiłam się z tym pogodzić.Nie mogłam spać, bo bałam się jutra.  Rozmawiałam o raku, myślałam o nim, wiedziałam że był. Zaczęłam skupiać się na błahostkach , na codzienności, na wszystkim co nie dotyczyło raka. Chciałam zapomnieć. 
Potem przyszła pora na rozpacz, żal i smutek. Czas operacji i oczekiwania na chemioterapię. To był najgorszy czas. Docierało do mnie wszystko to co tłumiłam wcześniej, cały ten ból, rozpacz, poczucie niesprawiedliwości, straty. Nie potrafiłam tego ogarnąć. Strach był jeszcze większy. Mimo tego, ze byli przy mnie bliscy, którzy starali się mnie wspierać czułam się samotna w moim bólu. Wszystkie myśli, które się pojawiały sprawiały niemal fizyczny ból. Ale musiałam go tłumić, bo przecież mam dzieci, rodzinę i nie chciałam żeby wiedzieli przez co przechodzę. Wiem, to tylko ja.


Kiedy przyszedł czas na chemię, byłam szczęśliwa i przerażona. Szczęśliwa, bo w końcu zaczynam leczenie i już nie tracę czasu na bezczynne czekanie. Przerażona bo nie wiedziałam czego się spodziewać. Dzisiaj jednak nie będę pisała o chemioterapii. Przetrwałam leczenie, było ciężko ale dałam radę. 

Teraz zaczęłam hormonoterapię i czekają mnie badania kontrolne. Nie jest to łatwy dla mnie czas. Strach i ból dalej we mnie tkwią. Może i oswoiłam mojego raka, ale teraz muszę nauczyć się z nim żyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze pomagają, piszcie tak jak czujecie