środa, 7 października 2015

Ja i rak

Zastanawiam się właśnie od czego zacząć, a może powinnam napisać od kogo, siebie czy mojego raka? Więc może zacznę od raka...
Tego, że będę miała okazję go gościć byłam pewna jak tego,że się kiedyś zestarzeję. Gdyby spojrzeć na historię nowotworów w mojej rodzinie , gdzie 2/3 moich krewnych choruje lub już zmarło z powodu raka to można by odnieść wrażenie jakbym siedziała na tykającej bombie. Dlatego jak tylko wyczułam guzek, to nie miałam wątpliwości, że teraz moja kolej. Mam raka piersi, leczę się i czekam. Na co? Sama jeszcze nie wiem.
 Mój ojciec walczył 8 lat z rakiem i przeżył tyle lat tylko dlatego że miał ogromną chęć do życia i był strasznie uparty i zawzięty. Chciał żyć i walczył do samego końca. Ja też chcę żyć ale chcę czegoś więcej niż mój kochany tato, chcę żeby rak dał mi coś też od siebie. Dlatego piszę ten tekst, chcę się podzielić swoimi doświadczeniami, uczuciami i strachem. Wiem, że tego co czuje osoba chora na raka nie jest w stanie zrozumieć zdrowa osoba. To paniczny strach i walka z samym sobą. W obliczu choroby już nic nie jest proste. Ale człowiek żyje z tym strachem i nagle dostrzega jakie życie jest piękne. Ja tak czuję, strach i radość z życia.
Obecnie wszystko  w moim życiu niestety nie skupia się na mnie tylko na moim raku, wszyscy wokół skupiają swoją uwagę na nim. Czasem czuję się jakby to nie o mnie chodziło to mój rak jest taki popularny nie ja! Patrzę w lustro i widzę chorobę, moje oczy mówią wszystko. Kochałam swoje oczy, były moim odbiciem, pokazywały mój smutek, radość, zdziwienie, zaskoczenie, miłość, nienawiść, czułość, pogardę, złość a teraz jest w nich pustka. Nie lubię już siebie oglądać, nie dlatego że nie mam piersi, nie dlatego że nie mam włosów, nie dlatego że skóra jest zmęczona, szara ale dlatego że oczy nie mają już w sobie tego czegoś. Ale mimo to wciąż się uśmiecham, tylko to mi zostało z urody... 
Mogłabym tyle napisać na samym początku ale nie da się przelać wszystkich myśli na papier jednocześnie. Więc na dziś zakończę.