Może zacznę od tego, że jak na razie rak się nie odzywa. Obraził się chyba na mnie, że się nie poddałam i siedzi cicho. Miałam ostatnio badania i nie wykazały jego obecności, ale żeby nie było tak pięknie to w dalszym ciągu walczę ze skutkami ubocznymi leczenia.
Może zacznę od tego co najbardziej mi przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu a mianowicie brak węzłów chłonnych pachowych. Ręka niestety często jest obrzęknięta, i muszę uważać by jej nie forsować. Bardzo mnie to drażni, bo to prawa ręka i wiele czynności musiałam nauczyć się robić drugą ręką co wbrew pozorom jest trudniejsze niż mogło by się wydawać i nie mogę nosić nic ciężkiego. Miałam ostatnio remont łazienki i niestety moja ręka zbuntowała się i dała mi sygnał ostrzegawczy puchnąc i boląc , kiedy ją przesiliłam sprzątając. Na kilka dni musiałam przystopować z wszelkimi pracami, robiąc masaże i ćwicząc, na szczęście nie był to bardzo wielki obrzęk i udało mi się to opanować samej. A piszę o tym ponieważ to uświadomiło mi własną niepełnosprawność, i muszę stwierdzić, że to parszywe uczucie kiedy człowiek zdaje sobie sprawę że ma ograniczenia, które będą mu już zawsze towarzyszyć. Mam jednak na to sposób, zawsze w takich sytuacjach przypominam sobie rozmowę z pewnym starszym panem, którego poznałam czekając na konsultacje do chirurga onkologa. Przez niecała godzinę rozmowy zdążył opowiedzieć mi o swoim życiu, między innymi o tym że miał w młodości wypadek i uszkodzoną poważnie nogę. Według lekarzy powinien mieć ją niesprawną ale zaparł się w sobie i mimo bólu ćwiczył nogę i wyćwiczył, chodzi bez kul już tyle lat. Chciał mi tym przykładem przekazać, że nie ma rzeczy niemożliwych i nawet niepełnosprawność można zniwelować i oswoić. Mówił, że gdyby skupiał się na swoim bólu i słuchał lekarzy to teraz byłby kaleką.Na szczęście zaparł się w sobie i teraz może o tym opowiadać. Jego historia utkwiła mi mocno w pamięci i to jest moja pociecha kiedy ręka mi dokazuje.
Jest jeszcze polineuropatia rąk, którą zawdzięczam przebytej chemioterapii. Ręce bolą, czasem ból budzi mnie nawet w nocy, nie wspominając już że nie mam takiej siły w rękach jak przed leczeniem. Ale leki potrafią to złagodzić i da się z tym żyć.
Jak wiecie po zakończonej chemioterapii zaczęłam hormonoterapię przyjmując lek tamoxifen, niestety lek na mnie źle podziałał i od stycznia przyjmuję zoladex i egistrozol co się wiąże z wstrzymaniem owulacji a co za tym idzie znowu męczą mnie strasznie uderzenia gorąca co bardzo uprzykrza mi życie.
Miałam też straszne problemy z pamięcią, koncentracją. Zapominałam o wszystkim, czasem zapominałam nawet słów. Na szczęście objawy zaczęły ustępować a rezonans głowy nie wykazał nic niepokojącego.
Pojawiły się również torbiele na jajnikach które powodowały ból i dyskomfort, ale po zoladexie ten problem się zmniejszył. Czekam obecnie na wizytę u ginekologa onkologa, żeby mieć pewność, że to tylko powikłanie po taksanach i tamoxifenie. W między czasie zaliczyłam w Tczewie kilku ginekologów i muszę stwierdzić, że nie bardzo wiedzieli co ze mną zrobić.
A jeśli chodzi o stronę psychologiczną, to sobie z nią radzę. Trafiłam na dobrego psychiatrę , który mi trochę w tym pomógł. I chociaż proponował mi leki to obywam się bez nich.
Podsumowując to nie jest źle, ale nie jest też tak dobrze jak mogło by być. Widocznie potrzebuję więcej czasu, żeby mój organizm doszedł do siebie, ale wierzę, że większość z moich mniejszych i większych dolegliwości po raku i leczeniu go z czasem minie.
https://youtu.be/eZmLSHwutIY to prawdziwa historia :)
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/eZmLSHwutIY to prawdziwa historia :)
OdpowiedzUsuń